21 stycznia 2011

Carey Mulligan



Ten post nie ma nic wspólnego z wiedźmami, lesbijkami, wilkołakami, kotami czy miśkami.

Zamieszczam go, bo Carey Mulligan jest śliczna, a Never let me go to bardzo dobry film o pewnym przykrym zjawisku, które nazywa się przemoc symboliczna. A także o tej, jak jej tam - MIŁOŚCI. Przykrego oglądania.

2 komentarze:

  1. zobaczyłam ją niedawno na okładce jakiegoś pisma wśród morza innych kolorowych pism z twarzami, w krótkich włosach i od razu przykuła moją uwagę i z początku nie mogłam skojarzyć skąd znam tę twarz, to spojrzenie. widziałam ją w "Edukacji", którą obejrzałam na wpół śpiąc na laptopie. ona jest śliczna.

    interesujący blog. będę zaglądać :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki!
    a carey cudowna, już dawno nikt tak słodki nie przykuł mojej uwagi. chyba jednak nie zostałam całkowicie zdominowana przez kobiety fatalne...;)

    OdpowiedzUsuń