31 stycznia 2011
30 stycznia 2011
Na zielono
29 stycznia 2011
Blanty nowe: 5x1 (Frankie)
A tymczasem

pierwszy epizod nowej serii, i tym samym pierwszy tzw. "trzeciej generacji", okazał się moim skromnym zdaniem najlepszym lub prawie pierwszym epizodem w historii serialu. Co nie było trudne, bo wejścia zawsze były piekielnie nudne (1x1, 4x1), albo po prostu przeciętne na tle kolejnych odcinków (2x1). Broni się moim zdaniem tylko 3x1 - nie tyle całościową koncepcją, co kapitalnemu wejściu Naomi. 5x1 też nie jest specjalnie rewelacyjny, natomiast mam wrażenie, że wrzuca widza na głęboką wodę (przynajmniej na kilka minut) i to należy docenić.
Takiego wątku psychicznej przemocy w Skins jeszcze nie było. Wyśmianie, dzika frajda, bo ktoś obcy (zupełnie obcy) został obnażony, i leży teraz jak owad obrócony nóżkami ku górze, zupełnie bezbronny. Wyobraźnia tych dzieci, których nie nazwę bydlętami, bo bydlęta są całkiem łagodne i spędzają życie, skubiąc trawę na pastwisku, jest niewiarygodna. Upodlenie Frankie nie ogranicza się do samego wskazania palcem. To zakrojona na szeroką skalę kampania multimedialna z elementami interakcyjnymi. Wrzuć zdjęcie Frankie do photoshopa, napisz na wallu, co śmiesznego jej się dziś przytrafiło. Tak, Frankie nosi bokserki. #ludziektorzy... są dziewczynkami i noszą bokserki. Srsly. Ale zabawne.
Więc zaczęło się nieźle.
Plus, dla zainteresowanych: Frankie wychowywana jest przez dwóch ojców, wojskowych, naprawdę przesympatycznych facetów z fajnym poczuciem humoru. Skins nie spuszcza nogi z gazu, jeśli chodzi o tworzenie absolutnie pokręconych postaci rodziców.
Szkoda tylko, że żadnej postaci jeszcze nie pokochałam. Wszystkie moje miłości ze Skins były zauroczeniami od zaraz: Chris, Cassie, potem Emily i Naomi, i Cook. Póki co najbardziej lubię tych dwóch kolesi, którzy mieliby szanse stać się moimi ziomami:

Liczę także, że scenarzyści nie spierdolą wątku

bo facet się świetnie zapowiada, a ja niestety dobrze pamiętam skłonności pana Brittaina do przeginania pewnych postaci. No i no more Thomas, please.
Anna Mucha oksytocyną polskiego kina
nie została, a przeszkodziło jej w tym kilka niefortunnych decyzji ze strony Ilony.
Decyzja nr 1: pomalowane oczojebnym lakierem paznokcie Anny Muchy nie są aż tak szponiaste, jak powinny.
Decyzja nr 2: dziewczyny głównego bohatera (w tej roli Piotr Adamczyk, zrywający z wizerunkiem Karola Wojtyły - tzn. on gra bohatera, nie dziewczyny, dziewczyny na zdjęciu poniżej, zresztą Adamczyk też tam jest) nie zapraszają Anny Muchy do seksu grupowego (chyba konstrukcja zdania mi padła).
Decyzja nr 3: Żmuda-Trzebiatowska nie jest w ciąży, tylko okres jej się spóźnił. (Jeśli komuś coś zaspoilerowałam, to soraski.)
Och, Ilona!
28 stycznia 2011
No nie, kurczę bladę,
albo sposób w jaki Jarosław Kaczyński porozumiewa się ze światem nie jest okej, albo jest okej, skoro jego przeciwnicy ten język przejmują. I niech mi nikt nie mówi o parodii języka, parodią języka to sobie było fejsowe Odbierzmy Terlikowi Dzieciaki, tutaj to już jest tylko chamski dowcip, a jak nie chamski dowcip, to chyba już tylko nienawiść. Nakręcanie się tej spirali jadu po prostu przeraża. To miało być zabawne? Że co? No, koza też była zabawna. Ale chyba mniej. Macie rację. Nie ma jak prawdziwie wisielcze poczucie humoru.
Słyszeliście, że samobójstwa się zdarzają?
Granicy żenady nie przekroczył tylko Janusz Palikot - może i szkoda, w artykule zdecydowanie brakowało mi splatterowych metafor. Jaś Kapela wypocił za to solidny akapit - moje dwa palce lewej ręki, mały i serdeczny, te, co sympatyzują z Krytyką Polityczną, aż się zawstydziły.
Ale tak na serio, to zabolała wypowiedź Roberta Biedronia. Dobra no, czart z tym, że pewnie dla Przeciętnego Polaka, w którego głowie nigdy nie byłam, bo Przeciętny Polak nie istnieje, koleś jest reprezentantem Homoseksualistów Polskich (Wszystkich). I że Przeciętny Polak kefir może najwyżej wypić, więc tym samym były prezes KPH jest także reprezentantem moim. (To wszystko przez Śpiącą Królewnę!). No ale kurcze blade, co jest, chyba ten facet zna pojęcie mowy nienawiści? No zna. Więc po co ta zabawa? Impotencja? Serio? Co to, nowy odcinek zabawy pt. Nie chcemy aby kot był pierwszą damą?
Na koniec wklejam dwa niemieckie prosiaczki, aby czytelnicy mojego bloga mogli z powrotem uwierzyć w dobro na świecie:

26 stycznia 2011
25 stycznia 2011
Ciułam
zdanie po zdaniu na zaliczenie jednego z ulubionych przedmiotów, i nie wychodzi nic mi za bardzo, ale właśnie coś mi poprawiło humor:
Tyle że jakość bardzo bleh.
22 stycznia 2011
Miyazaki w TVP
Podaję za anime.com.pl, że TVP Kultura w lutym wyemituje hurtem sześć filmów studia Ghibli:
- 07.02.2011 - Nausicaa z Doliny Wiatru (powt. 8.02 o 15:50)
- 09.02.2011 - Laputa, podniebny zamek (powt. 10.02 o 15:50)
- 10.02.2011 - Mój sąsiad Totoro (powt. 11.02 o 15:55)
- 14.02.2011 - Podniebna poczta Kiki (powt. 15.02 o 16:15)
- 16.02.2011 - Szkarłatny pilot (powt. 16.02 o 16:15)
- 17.02.2011 - Szopy w natarciu (powt. 18.02 o 15:50)

W przypadku "film dla dzieci" Ghibli znaczy to tyle, że po prostu dzieci też mogą je oglądać, więc proszę nie gadać głupstw, że anime to Pokemony (proszę się nie obrażać, podobno taki światopogląd pokutuje gdzieś jeszcze w odmętach Internetu, a ja wolę zapobiegać tego typu reakcjom). No i powód, dla którego polecam je tutaj: jeśli chcecie baśni, w których postaci nie duszą się w genderowych skorupach, nie odtwarzają schematów typu czarownice knują, król się zamartwia, chłopiec ratuje dziewczynkę, a dziewczynka leży pod pierzyną i na chłopca czeka, to już znaleźliście. Bohaterowie Miyazakiego i spółki przeżywają zarówno dorosłe dramaty, jak i zwariowane perypetie w przestworzach z dala od płciowych matryc i scenariuszy zalecanych/dozwolonych zachowań. Jeśli chcecie poznać grupę zadziornych dzieciaków i matkę-piratkę, to zapraszam.
PS. Nausicaa jest lepsza od Avatara.
PPS. Nie wiem, czy to nie pomyłka, powtórka Szkarłatnego pilota powinna być siedemnastego chyba...?
Na różowo
Dla K., który mnie zaraził, i N., która dała się zarazić, krótki komiks:
co prowadzi do
a ze względu na kontekst
#scott_pilgrim_to_beksa
21 stycznia 2011
Carey Mulligan
Ten post nie ma nic wspólnego z wiedźmami, lesbijkami, wilkołakami, kotami czy miśkami.
Zamieszczam go, bo Carey Mulligan jest śliczna, a Never let me go to bardzo dobry film o pewnym przykrym zjawisku, które nazywa się przemoc symboliczna. A także o tej, jak jej tam - MIŁOŚCI. Przykrego oglądania.
18 stycznia 2011
Screw that, kids!

Czyli Chris Colfer oczarował mnie poraz kolejny, tym razem nie jako Kurt Hummel, ale we własnej osobie. Skromnością, absolutnym brakiem pretensji, zachowaniem zimnej krwi i poczuciem humoru; upuszczeniem serduszka gdzieś pomiędzy Julianne Moore (którą kocham) a Natalie Portman (którą też trochę uwielbiam, chociaż Globa powinna jej zabrać Jennifer Lawrence z Winter's bone...); no i last but not least, PRZEKAZEM.
Poza tym wzrusza mnie dzieciak, z którym w innej rzeczywistości mogłam chodzić do szkoły (jesteśmy prawie rówieśnikami), debiutant, który przyszedł na casting do zupełnie innej roli i był tak niesamowity, że sam Ryan Murphy (którego Running with Scissors muszę na dniach poświęcić jakąś notkę) napisał dla niego osobną postać. Postać, z którą - nie będę owijać w bawełnę - bardzo łatwo mi się utożsamiać (choć może nie posiadam tyle uroku osobistego i tak wyrafinowanego gustu...).
Klip do obejrzenia TUTAJ.
No i przy okazji news z uniwersum Glee: Anne Hathaway pojawi się w roli ciotki Kurta, ciotki-lesbijki, rzecz jasna. Więcej szczegółów na AfterEllen, a ja od siebie dodam tylko, że strasznie rajcuje mnie elastyczność serialu jako formy, i że twórcy Glee ewidentnie "czują medium". Za co im, kurde, chwała i cześć i moje nieznośne czekanie na drugą część sezonu.
15 stycznia 2011
#złeseriale
14 stycznia 2011
13 stycznia 2011
Kto by pomyślał
11 stycznia 2011
10 stycznia 2011
Terlikgejt
