Luźna myśl po przeczytaniu jednego rozdziału z Zakazanych miłości Konarzewskiej i Pacewicza. Pierwsze śliwki robaczywki, jest na stronie Krytyki. O całej książce mam nadzieję uda mi się wkrótce napisać, a wkrótce znaczy wtedy, kiedy ją przeczytam, przeczytam znaczy pożyczę, bo jeśli już coś kupować, to na pewno nie serię publicystyczną KP, sorry, wolę odłożyć na Dukaja albo dobry komiks (#studenci).
A teraz nasz wielkooki szczypior z potarganymi włosami:
Zadziałało mi niestety skojarzenie totalna lesba-butch, ale tak to już bywa, kiedy obracasz stereotypami, etykietkami itp., np. próbując opisać obraz homoseksualisty w głowie przeciętnego Polaka, chociaż nigdy tam nie byłaś, bo
a) trudno wejść komuś do głowy
b) ten facet, Prawdziwy Polak znaczy, nie istnieje.
No ale z tego nieszczęsnego skojarzenia wyszła rozkmina na temat Nie ma jakiejś takiej fikcyjnej butch-super-ikony, kogoś takiego, w kim kochałyby się wszystkie laski (no wiecie, wszystkie), dużego, mocnego punktu odniesienia. No a na pewno nie jest kimś takim androgyniczna dziewczyna z serialu, w którym kiedy już bardzo fajna butch się pojawiła, to tylko po to, aby okazać się chłopakiem. Proszę mnie źle nie zrozumieć, ten serial potrzebował transa, tylko to już na samym początku zostało spartolone, kiepsko rozpisane, i przekaz poszedł taki, że jeśli bujasz się słodko na boki i nosisz czapkę daszkiem do tyłu, to jesteś kaemem, bo kobiety charakteryzuje już na bardzo fundamentalnym poziomie tapeta, torebka i wydepilowane w salonie piękności nogi. Chcąc się otworzyć, zatrzaśnięto drzwi.
Znajdź Prawdziwą Laskę!
No ale wracając do Shane, to:
JEST CZY NIE JEST?
Totalna lesba, Shane, butch.
Super-butch-ikona. Widział ktoś gdzieś taką postać?
I to jest ten moment, w którym wypada się przyznać do napisania stanowczo za dużej ilości słów tylko po to, aby nie tyle zdemaskować stereotypowe, brzydkie skojarzenia we własnym, oczywiście bardziej otwartym od Gazety Wyborczej umyśle, ale aby użyć słów Shane, lesba i Pacewicz.
Prawdziwe butche są toporne takie, Shane nie jest, ona nie jest męska nawet, ona jest chłopięca. Lubię ją całkiem jako postać, ale wolę, gdy kobieta ma cycki.
OdpowiedzUsuńtoast za pierwszego komcia pod najpopularniejszym wpisem na blogu!;)
OdpowiedzUsuńalso, ona ma przecież cycki, noooo
No ma, ale te cycki w ogóle jej nie pasują do całej reszty :)
OdpowiedzUsuńoj, czemu? ;)
OdpowiedzUsuńOj no, bo jako taki sobie chłopiec Szejn jest całkiem urocza, ale chłopcy (zwykle) nie mają cycków. Ona zresztą sama sprawia wrażenie, jak by jej te cycki przeszkadzały nieco. Taki trochę zbędny balast (balaścik właściwie), który trza dźwigać, tyle że z przodu, a nie na plecach jak ten krzyż. No nie pasują i już!
OdpowiedzUsuńmi pasują, szczególnie, jak nosiła koszule, byle bez krawatów. (dziwne, ogólnie to jestem fetyszystką krawacianą).
OdpowiedzUsuń