2 lutego 2012

Jak zmieniałam orientację

Co naprawdę ta cholerna Miranda, znaczy się Cynthia Nixon, miała na myśli, mówiąc że
“I gave a speech recently, an empowerment speech to a gay audience, and it included the line ‘I’ve been straight and I’ve been gay, and gay is better.’ And they tried to get me to change it, because they said it implies that homosexuality can be a choice. And for me, it is a choice. I understand that for many people it’s not, but for me it’s a choice, and you don’t get to define my gayness for me. A certain section of our community is very concerned that it not be seen as a choice, because if it’s a choice, then we could opt out. I say it doesn’t matter if we flew here or we swam here, it matters that we are here and we are one group and let us stop trying to make a litmus test for who is considered gay and who is not.” Her face was red and her arms were waving. “As you can tell,” she said, “I am very annoyed about this issue. Why can’t it be a choice? Why is that any less legitimate? It seems we’re just ceding this point to bigots who are demanding it, and I don’t think that they should define the terms of the debate. I also feel like people think I was walking around in a cloud and didn’t realize I was gay, which I find really offensive. I find it offensive to me, but I also find it offensive to all the men I’ve been out with.”
?
Nie mam zielonego pojęcia (poza przeczuciem, że gdybyśmy usiadły przy piwie, to byśmy się dogadały). Faktem jest, że wygenerowała w sieci sporą dyskusję - jest ten wybór czy go nie ma? Ja osobiście nie wierzę w kontrolę nad tym, co głębiej; jestem podejrzliwa wobec tego, co we mnie siedzi, i wydawało mi się przez czas jakiś, że każdy, kto przeszedł przez coming out przed samym sobą, kto miał fazę totalnego zaprzeczenia i potrafił gapić się na jabłko, nie widząc go - ma tę nieufność do własnej samoświadomości wrytą w mózg. No ale tak nie jest i wydaje mi się, że np. spór o biseksualność, a już na pewno o wykraczanie poza binarną oś kobiecości i męskości, homo- i heteroseksualności, tu właśnie może mieć korzenie.

Nie będę się wypowiadać na temat pożądania Cynthii Nixon, ponieważ nie zamierzam stawać w jednym rzędzie z baranami, którzy dobrze wiedzą, co ktoś inny czuje i myśli. (Tak, heteroseksualni mężczyźni są znacznie bardziej wiarygodni w wyrokowaniu na temat seksualności kobiet nieheteroseksualnych niż one same). Jedyne, co mogę, to pisać o sobie. O tym, jak się zmieniałam, chociaż wcale o to nie prosiłam, nie starałam się, jeno oddychałam i z domu czasami wychodziłam.

Jak zauważyłam, że

jest sto razy ciekawszą opowieścią od bucerskiego Władcy pierścieni, bo ma Bilba, w którym odzywa się krew Tuków, a nie smutnych ziomali popierdalających na drugi kraniec kontynentu w imię ocalenia Porządku. Bilbo wybiegł z norki, zapominając chustki do nosa, tak sam dla siebie, czy to nie cudowne? (Chwalę się ostatnio, że wyrosłam z Władcy pierścieni i dorosłam do Doktora Who).

Jak polubiłam

(także w wydaniu futrzastym)

(bez cukru)

(z masą sera pleśniowego, którego niegdyś nie cierpiałam)

Jak zaczęły mnie kręcić czarnoskóre butche z ogolonymi głowami.
I krótkie włosy w ogóle.
Dziewczyny, które są ode mnie niższe - kiedyś nie do pomyślenia.
Delikatnie przegięci chłopcy - tym bardziej.
Charlotte Gainsbourg (czasami).
Ostry makijaż.
Włosy pod pachami przestały być synonimem paskudztwa (tu najpierw był film).
I masa innych rzeczy, o których się nie pisze w miejscach publicznych (chyba że jest to skórzane oparcie w nocnym pekaesie).

Analogicznie: zaczyna mi przeszkadzać zapach papierosów, nie jadam czekoladowych płatków, tuńczyka i pomarańczy.

Mamy w głowie mózgi, nie cement. Poza tym, jak pokazuje jeden z pierwszych filmów ze wspomnianą Gainsbourg, to znaczy The Cement Garden (nie pamiętam, czy ten motyw jest wzięty prosto ze skądinąd zajebistej powieści McEwana) - nawet cement czasem pęka (i lepiej, żeby nie śmierdziało spod niego trupem).

W odpowiedzi na skomlenie, że biseksualne jest niepewne i lepiej se rączek nie brudzić: macie rację, One zawsze wybierają nadzianego kolesia z dużą furą, a Oni bez wyjątku Matkę-Polkę-Bizneswoman w wielkich pantoflach.

Nic, tylko chlipać albo trollić. Chlipu-chlip!

PS. Notka jest rozrośniętym komciem, którego zaczęłam pisać na blogu u navairy, którego zresztą polecam z całego serducha. Drugie, trzecie i n-te dedykacje do odnalezienia przez zainteresowanych w samym tekście, z obietnicą, że przestanę być wkrótce taka monotematyczna.

7 komentarzy:

  1. Jak przed chwila nadmienilam siedzacej obok Emi, dla mnie orientacja moze byc pewnego rodzaju wyborem tylko jesli jest sie bi i z jakichs powodow podejmuje sie decyzje, ze chce sie wiesc normatywne zycie. Oczywiscie nie mozna po prostu "wylaczyc" zainteresowania kobietami, ale mozna je zignorowac i "czekac" na faceta, ktory ci sie spodoba. Oczywiscie dla mnie jest to absurd, ale tylko i wylacznie w takim absurdalnym przypadku, jesli ktos jest np gleboko wierzacy i zainteresowanie kobietami nie zgadza sie z jego swiatopogladem, mozna mowic o swego rodzaju "wyborze": gdyz jest duza szansa, ze z mezczyzna taka osoba rowniez bedzie szczesliwa. Oczywiscie to nie oznacza, ze ta osoba NIE jest biseksualna, tylko ze wybiera nie realizowac swego zainteresowania kobietami. Oczywiscie jesli zakocha sie w kobiecie, a mimo to wybierze jakiegos faceta to bedzie mocno nieszczesliwa, ale coz... Natomiast gdy ktos jest zdecydowanie NIE bi, to jest mi bardzo ciezko zrozumiec jak mozna sprawdzic to i sprawdzic tamto, i sobie wybrac "lepsze". Over.

    OdpowiedzUsuń
  2. pakowanie się do łóżka komuś kto jest nam zupełnie obojętny to jest jakaś abstrakcja dla mnie (chyba, że ma się 15-lat, fazę głęęębokiego zaprzeczenia i jeszcze nie do końca kuma która ręka lewa a która prawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @VN Ty też lubisz Charlotte Gainsbourg!!! Mniam, mniam. :)

    Cały czas odnoszę wrażenie, że ludzie mają problem z rozróżnieniem wyboru od możliwości narzucenia. Owszem, w pewnym stopniu jesteśmy w stanie determinować WYBÓR partnera, na przykład unikając jednego takiego szkockiego barmana, żeby nam nie mącił w głowie, gdy próbujemy się zakochać w drwalu. Natomiast nie znaczy to, że ktoś może nam kazać nie widywać ani barmana, ani drwala i odkryć w sobie nagle miłość do kobiety płci odmiennej, Bo Tak Jest Dobrze.

    Co do biseksualistów wybierających bycie z osobą płci odmiennej, też nie wierzę, że mają do powiedzenia na ten temat więcej, niż każdy z nas nie-bi w przypadku tego, co/kto mu się podoba, kręci i w kim się zakochuje. Nie tak miłość działa.

    OdpowiedzUsuń
  4. jeśli ktoś we wczesnym wieku nie wkręci się w branżę, tudzież nie zacznie branży szukać, to może sobie spokojnie funkcjonować w świecie (głównie) heteroseksualnych relacji i wcale nie być nieszczęśliwym. na takiej zasadzie, na jakiej "wybiera się" jakiekolwiek inne środowisko, np. zawodowe. albo ktoś z warszawy może sypiać i wiązać się całe życie z ludźmi ze stolicy, a potem klops, przez przypadek wpadnie na kogoś z torunia. do torunia jedzie się trzy godziny pkp za jakieś 40 zło (bez legitymacji) i jest to spore utrudnienie w uprawianiu miłości.
    toruniem może być cokolwiek.
    i rzecz w tym, aby się torunia nie bać, aby nie sączyć jadu w necie i w realu, że takie związki są niemożliwe. aby na dźwięk słowa "toruń" nie odpowiadać: "a, to ja dziękuję". pomijając już buców, którzy twierdzą, że toruń nie istnieje (tylko dlatego, że sami tam nie byli albo bali się pojechać).

    OdpowiedzUsuń
  5. ps. chyba metafora mi się przesunęła >,<

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś byłam bardzo sceptycznie nastawiona do Torunia, a teraz sama w nim mieszkam :) Bardzo ładna metafora Ci wyszła.

    OdpowiedzUsuń
  7. o ;) ja też lubię Toruń, chociaż wypadki losowe zawsze rzucały mnie w Bydgoszcz

    OdpowiedzUsuń