7 września 2011

Radosne spojrzenie dewianta

Witki mi trochę opadły po lekturze wrześniowego Filmu, z duszą też nie najlepiej.
Ech, od razu tam lekturze - ledwo dwa teksty przeczytałam. (Na stojąco, w cuchnącym empiku).
Jeden z nich to Gabinet złych pragnień Magdaleny Nowickiej, który to sprawił, że jakimś cudem nie obczaiłam wywiadu z Ryanem Goslingiem (a pewnie były fajne focie).

Okazało się bowiem, że popularyzacja Laury Malvey pod patronatem Nowych Horyzontów musiała mieć i takie, smutne skutki uboczne:
Feministki też mają z Almodovarem problem. Z jednej strony, bezwstydnie obnaża ciała swoich bohaterek. Laura Mulvey w przełomowym dla feministycznej krytyki filmowej eseju Przyjemność wzrokowa a kino narracyjne pisała o kinie lat 50. i 60., że kobiece bohaterki są podporządkowane męskiemu spojrzeniu, służą zaspokajaniu narcystycznej potrzeby oglądania cudzego ciała, czyli tzw. skopofilii. Wydaje się, że to samo Mulvey mogłaby powiedzieć o filmach Almodovara. Z drugiej strony, w jego dziełach równie często to kobieta z przyjemnością przygląda się sobie samej, a płeć postaci nie ogranicza się do zero-jedynkowego układu: kobieta albo mężczyzna.
Almodovar prezentuje alternatywne wzorce płciowości i seksualności już od pierwszych etiud z lat 70. (zrealizowanych jeszcze na taśmie 8 mm) o znaczących tytułach: Upadek Sodomy, Seks przychodzi, seks odchodzi, Rżnij, rżnij, rżnij mnie, Tim. W jego wizji są hetero- i homoseksualne akty, a nie hetero- lub homoseksualni ludzie. Transseksualność jest tu zarówno sztuką, jak i stylem życia, które są odpowiedzią na współczesną kondycję człowieka - istoty o płynnej tożsamości, wolnej od norm społecznych, ale samotnej.
Zrobiło mi się strasznie przykro.
Jestem feministką i nie mam żadnego problemu z drogim Pedro. Wprost przeciwnie: im dłużej się znamy, tym bardziej jest mi bliższy. Np. niedawno czytałam sobie wywiady wydane przez Świat Literacki, zadręczając biedną Ninio smsami: ooo, tutaj gada jak ty, tutaj jak ja, tutaj jak ty, zboczone dzieci (b)ttw forever. I dalej: wielbicielkami Pedro były/są też dwie pierwsze dziewczyny, które wyoutowały się przede mną jako feministki, udowadniając małej, zielonej, zastraszonej mi, że feministka nie musi być Kingą Dunin, w okularach, w gazecie czy w telewizji. Potem było jeszcze kilka takich dziewczyn. Chłopaków też.

I tak w ogóle to
Laura Mulvey =/= feministki
Hollywood lat 50. =/= Pedro (zdecydowanie, choć on oczywiście kocha złote Hollywood)
pożądanie kobiecego ciała =/= męski szowinizm
ITP.!

No po prostu nie opłaca się przykładać tekstów, które ci nie leżą, do przypadkowego materiału, i jeszcze wyciągać wnioski na temat mimo wszystko dosyć sporej grupy odbiorców. (Okej, na pewno są jakieś Amerykańskie Feministki, które za szowinistyczne uważają zarówno filmy Almodovara, jak i jogurty w mojej lodówce, ale nie o tym przecież mówimy...).

Oczywiście, że w kinie Almodovara jest sporo voyeuryzmu, wszak drogi Pedro jest znanym kinofilem. Skóra, w której żyję, kilka razy cytująca i sprytnie przetwarzająca Kikę, jest tego najlepszym dowodem. Ale na litość boską, przez trzydzieści lat Pedro pokazywał naprawdę dużo ładnego (moje poniższe przykłady wcale nie muszą pokrywać się z waszymi) - i o kim by nie odpowiadał, zawsze była tam fascynacja; zdarzał się lęk, ale nigdy poniżenie.

Późniejsza refleksja Autorki, że no właściwie to nie do końca, bo przecież lesbijki itd., prowokuje więc do gromkiego Thank you, Captain Obvious! Oko kamery hiszpańskiego wariata, zanim zaszczyciło spojrzeniem piersi Eleny Anayi po tunningu (sprawdziłam, oglądając Pokój w Rzymie; romantyczne pierdololo, nie polecam), zaliczyło tak różne cuda, jak młodziutki Banderas w Prawie pożądania czy Bernal i Martinez w scenie basenowej Złego wychowania. Przed sarnimi oczami Penelope Cruz była barczysta Bibi Andersen, w Kice zarówno megakobieca, jak i golusieńka (choć wyrażenie jak ją Pan Bóg stworzył, byłoby w jej przypadku nietrafione).

To nie jest pierdolony patriarchat, to jest oplucie patriarchatu.

Tam w ogóle, kurwa, nie ma męskiego spojrzenia.

To jest SPOJRZENIE DEWIANTA.

Wywróć, ośmiesz, i baw się dobrze. Rozkosz zdrowego sarkazmu. Itp., ITD.!



PS. Byłabym zapomniała: wielkie dzięki dla Ewy za wyróżnienie, komcie i bezustanne kopanie sumienia ;)
PPS. Nie wiem, co Autorka rozumie pod terminem transseksualny, więc może lepiej tego nie dotykać?

3 komentarze:

  1. Omójborzebukowy. Skąd ona się wzięła. Almodovar antyfeministyczny. Męskie spojrzenie Almodovara. No błagam. Przez długi, bardzo długi czas byłam przekonana, że nikt, ale to nikt nie potrafi opowiadać o kobietach i Z PUNKTU WIDZENIA KOBIETY tak jak on. Właściwie nawet teraz trudno mi znaleźć dla niego konkurencję. No ale co ja się tam znam, wszak ja też nie kobieta, ja dewiantka.

    PS Ależ proszę, dziękuję i w ogóle:>

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam to samo z Almodovarem, co Ty, oczywiście. I też jestem feministą. Może to był jakiś rodzaj wyrafinowanego dowcipu? Męskie spojrzenie, też coś.

    OdpowiedzUsuń
  3. obawiam się że to nie był dowcip; no cóż. zareagować było trzeba, nie będzie nam Wróg niechęci do Almodovara imputował! (jakby to powiedziała moja koleżanka...)

    OdpowiedzUsuń