5 marca 2011

Kostiumy ze słów

Obiecuję napisać kiedyś o Namiętności, może nawet niedługo, bo trzymam ją przy łóżku i podczytuję rozdziałami. Dzisiaj będzie w paru słowach o Wolności na jedną noc. W pierwszym numerze reaktywowanej Furii Marta Konarzewska twierdzi, że Winterson "nie pisze o seksie. Bo w zamian za to - pisze seks".

I może to jest klucz do tej książki, która drażni czule, a potem rozczarowuje. Znowu drażni i znowu zawodzi. I tak przez całą lekturę.

Paradoksalnie (?) ta późna (2000 rok) powieść autorki Namiętności bardziej eksponuje to, co stanowi siłę tej prozy. Tą siłą jest zmysłowość. Zmysłowość, która nie ginie w potoku ochów i achów. Jak większość pisarzy, Winterson jest znacznie lepsza, gdy opisuje, niż kiedy rozmyśla. W Wolności jest stanowczo za dużo rozmyślania, za dużo babrania w miłości, krojenia serc. Strony nieprzyzwoicie pretensjonalnych wyznań.

Ale przecież obok tego są też historie. Te konkretne: o tulipanach, o Ginewrze i Lancelocie, Francesce i Paolo. Na nich też ciąży Brzemię wyczerpanego stylu. Ale ten kicz jest przyjemny, kampowy. Przegięta estetyka mizdrzy się do czytelnika. Mizdrzą się kolory, smaki, zapachy. Bohaterowie Winterson dużo czasu poświęcają słuchaniu, patrzeniu. I jedzeniu. Kelnerka zabrała puste talerze i przyniosła lody w brązowo-żółte paski, tej samej barwy co sufit i ściany. Miały wręcz ten glazurowy wygląd lat trzydziestych: zdobiący je wianuszek z wiśni przywodził na myśl odciski ust Garbo. Nie zjadłaś jednej, wsunęłaś mi ją do ust. Cytat przypadkowy, akurat tu złamała się źle klejona okładka (w złym klejeniu wydawnictwo Rebis specjalizowało się, odkąd sięgam pamięcią). Nieważne.

To krótka powieść, jej przeczytanie zajmuje godzinę czy dwie. Rozdziały są krótkie, styl waha się pomiędzy skrajnościami, raz barokowy, raz rozwodniony, kiedy Winterson grafomańsko rozmyśla. Ale zapisano w niej dostatecznie wiele fantazji. Narrator(ka) ubiera się w dziesiątki kostiumów, tworzy alternatywne życiorysy, wciela się w literackie postaci. Zmienia dekoracje. Rzeczywiście, w tej książce istnieje tylko wieczne teraz: przewijanie osi czasu jest scenograficzną zabawą i próbą spełnienia. Kto nigdy nie zakochał się w kimś, kto zamiast wnętrzności miał słowa, ten nie zrozumie. W tym miejscu Winterson - zapewne nieświadomie - komentuje Namiętność, bo z tym kultem Villanelle to szczera prawda. Postać w moim avatarze też jest troszkę literacka: jest bohaterką powieści detektywistycznych dla dzieci, która zjawia się w życiu głównego bohatera, by zdemaskować jego rodziców i uwieść starszą siostrę.

Więc właściwie Wolność na jedną noc jest o seksie nawet wtedy, kiedy nie jest. A może właśnie szczególnie wtedy.

Niczego nie zdradzę, pisząc, że nikt się tutaj nie spełni, i że zamiast miłości czytamy o tęsknocie, pogoni za Kimś. Już to znamy, wszak Namiętność o tym była. Była lepszą literaturą, lecz podobieństw tym książkom nie sposób odmówić. W niedoskonałościach Wolności widać obsesje Winterson wyraźniej. I to też jest - mimo wszystkich ale - interesujące.

Do napisania.

4 komentarze:

  1. Wszystkie książki Winterson są o miłości i niespełnieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie czytałam wszystkich, więc nie chciałam ryzykować tezy :) poza tym ładnie mi się zgrało z Villanelle jako ukochaną postacią literacką ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie trzeba ryzykować, to cytat z autorki.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wierzę autorom! ;)

    OdpowiedzUsuń