3 lutego 2011

Dzika polityka

Do przeczytania, obowiązkowo: wywiad z EwąiGosią we wczorajszej Polityce, bo rozsądku nigdy za mało, i rzadko słyszy się głosy obejmujące tak wiele perspektyw i różnorodność doświadczeń.
I artykuł Wróblewskiego Długie umieranie westernu, gdzie czytamy, że
rosnącej popularności westernu nie zdołał przyhamować nawet Ang Lee, kwestionujący w "Tajemnicy Brokeback Mountain" aksjomat heteroseksualnej orientacji kowbojów. Po tym, jak jednocześnie ruszyła z kopyta produkcja telewizyjnych seriali (m. in. "Deadwood", "Na zachód", "Przerwany szlak"), lody ostatecznie zostały przełamane i powrót mody do westernowej tematyki stał się faktem.
A się martwiłam, że już nigdzie nie przeczytam o kowbojach z Brokeback Mountain. Widać martwić się nie było trzeba, bo myśl wciąż żywa. Tak, rozumiem, że postaci Ledgera i Gyllenhaala są osadzone w pewnym kontekście, że męska robota itd., odpady po kowbojstwie. Ale gdzie tam western? Równie dobrze można na miejsce Tajemnicy wsadzić dowolny film na temat męskości w kulturze amerykańskiej, takiego Zapaśnika np., sens podobny.
Dwa, myśl Wróblewskiego zupełnie się rozpada w momencie, kiedy wspomina on Deadwood. HBO poszło szlakiem Eastwooda, dekonstruując, niszcząc, topiąc przyrośnięte do scenografii Dzikiego Zachodu fabuły w urynie i błocie. Cóż, wystarczyłoby skorzystać z Gugli, by zamiast marudzić o Brokeback Mountain, napisać o kwestionowanej przez naturalistyczny, obyczajowy serial heteroseksualnej męskości Wild Westu. Spośród głównych bohaterów Deadwood prawie połowę stanowią kobiety. Bardzo różne. Fascynujące. Wątek homoseksualny też jest i w ogóle. No naprawdę - niepotrzebne te owce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz