22 sierpnia 2011

Rozczarowanie

Potencjał rewolucyjny jest, ale zasadniczo bez większych ochów i achów (nie licząc tak błahych szczegółów, jak gorąca latynoska, dobry muzułmanin, arcybiskup w krawacie w rybki, intryga z feminotransami, czytanie Biblii w godzinach pracy, Niemy krzyk, nagroda Guntera Grassa i młode arabskie dziewczęta zrealizowane jako matki). Kilka dni po lekturze pamiętam głównie
Na dworze coś gruchnęło. Grupa wyrostków krzyczała coś do siebie. Oderwał się od lektury, otworzył okno. Podwórko rozświetlał płonący kosz na śmieci. A wokół niego stali chłopcy. Ale nie oni go zainteresowali. To jasny ogień przyciągał wzrok. Żółte (a może pomarańczowe - nigdy tego nie wiedział, bo był daltonistą) płomienie, poprzetykane niebieskimi żyłkami wywoływały niepokój. Tadeusz szukał jego przyczyn, starał się zrozumieć... Nie mógł oderwać się od tego obrazu. Powrócił obraz innego ognia, płonącego krzewu, o którym czytał kilka dni wcześniej. Mojżesz spotkał w nim Pana, który posłał go na misję... On też nie umiał, nie chciał, bał się. Ale poszedł.

Krynicki uśmiechnął się do siebie. Dostrzegł humor tej sytuacji. Płonący śmietnik miał się stać dla niego płonącym krzewem, przy którym powołano Mojżesza. Chłopcy, którzy podpalili go dla zabawy, byli słowem, jakie Bóg kierował do niego. Wiedział, że tak może być, ale jakoś trudno mu było pogodzić się z tym, że śmietnik może być słowem... Ogień powoli dogasał. Z żółtego stawał się lekko czerwonawy, a chwilę później na podwórzu został już tylko osmalony kosz na śmieci i grupa chłopców. Zasłonił okno. Wrócił o stołu i do Księgi Wyjścia. Przerzucił kilkanaście kartek i odczytywał słowa o powołaniu Mojżesza. Odczuwał całym sobą chęć powiedzenia Bogu: "Wybacz Panie, ale poślij kogoś innego". I nie potrafił. A wypalony śmietnik ostrzegał - też możesz tak skończyć.

Chciał uciec od tych obrazów. Szybkim ruchem przerzucił Pismo Święte na koniec. Miał nadzieję na jakiś spokojny fragment z listów pawłowych. Ale miał pecha. Pierwsze słowa, jakie wpadły mu w oczy, pochodziły z Dziejów Apostolskich: "strzeżono więc Piotra w więzieniu, a Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga". To imię było jak dowód na to, że płonący śmietnik nie był przypadkiem. (...)

Teraz jeszcze musiał powiedzieć to Małgosi. I wyjaśnić, że płonący śmietnik wzywa go do tego, by naraził ich dzieci na głód. - To nie będzie proste, Boże - wyszeptał, zamykając Biblię.
(s. 89-90)


Mnie to kusi. A was?

2 komentarze:

  1. Ależ to jest bardzo zacny fragment. "Wybacz Panie, ale poślij kogoś innego" = WIN

    OdpowiedzUsuń
  2. tez uwazam, ze zacny, inspirujacy, i dlatego przywoluje!

    OdpowiedzUsuń