23 kwietnia 2011

Świątecznie



Jak może wiecie, pozostaję w skomplikowanym związku z kościołem katolickim, kuszona zmysłowo, gdy rozum podpowiada, by uciekać, a i z samym chrześcijaństwem jest pewien problem (coś jak z nader upierdliwą teściową). Święta Wielkiej Nocy grożą kryzysem związku; stąd przywiązanie do Rytuału. (Święconka na wsi ma oczywiście dodatkowe znaczenie, ale o tym może kiedy indziej... W każdym razie, odwołując się do poprzedniego wpisu - to radosne wydarzenie;). Żywot Briana wpisuje się w recepcie na kryzys.
Wesołych Świąt!

18 kwietnia 2011

CHCEMY WATY CUKROWEJ, KURWA

Czyli nowy postulat na polisz prajd.

Tylko nie myślcie, że to żart, hasło zawiera różne głębokie treści związane z dumą słowiańską, tęsknotą za swojskością i odwrotem od polskiego malkontenctwa na temat polskiego malkontenctwa. Paradoksy transformacji i kompleksy polskie względem zachodu też do odkopania.

Wata cukrowa też może być różowa!

17 kwietnia 2011

Stacji F/X lęki kastracyjne

W uniwersum Ryana Murphy'ego te tematy pojawiały się już wcześniej, chyba Bez skazy miało wątek rozpisany na cały sezon; ze skruchą wyznaję, że serial dopiero przede mną, ale informacja pochodzi z zaufanego źródła. Za resztę mogę już poświadczyć: wizerunki, wyobrażenia, cierpienie na niedoskonałość, gry cielesne, gry genderowe, rozkminy na temat powierzchowności, powierzchowność zakryta, nieosiągalne normy... czyli wszystko, co tygryski lubią najbardziej.
F/X nie chciało Pretty/Handsome, więc skończyło się na pilocie. Nie lubię pilotów; nudzą mnie; na ogół wciągam się w serial po trzech, czterech odcinkach, co skutkuje tym, że nawet do swoich ulubionych, takich jak ostatnio Carnivale, podchodzić musiałam dwa razy. Pretty/Handsome, napisany przez Murphy'ego i jego partnera po piórze i w produkcji Brada Falchuka, bardzo dobrze się broni - rzuca garść intrygujących wątków, niegłupio skonstruowanych postaci i każe czekać widzowi na to, co dalej. Tym bardziej więc szkoda, że dalej nie będzie.
Bob Fitzpayne jest dobrze urządzoną w życiu ginekologiem, mężem, ojcem i kobietą, przy czym kobieta jest mocno tłamszona przez ojca, jeszcze bardziej przez męża, a i ginekolog sprawia problemy (podobnie jak gramatyka w tym zdaniu). Bardzo mi się podoba ta figura ginekologa, tym bardziej, że to biznes rodzinny, tradycja itd. Paradoksalnie, w waginach obcych kobiet pleni się fiutocentryzm złośliwy, któremu Fitzpayne na razie nie ma siły stawić czoła.



Fitzpayne ma żonę, którą chyba nieprzypadkowo gra tradycyjnie smutaśna Carrie-Anne Moss, jedna z tych kobiet, które znacznie lepiej wyglądają w męskich szmatach niż kolorowych sukienkach (por. dziurawe swetry w Matrixie z imidżem w takich filmach jak Fido czyChumscrubber).




Bob ma też kumpla od tenisa, którego gra Mike O'Malley, tata Kurta z Glee, tu w wersji o wiele mniej sympatycznej, męskiej że olala, co oznacza oczywiście polowanie na lwy i lęki kastracyjne.


Najwięcej mojej sympatii zyskał piekielnie bystry synek Fitzpayne'ów (grammar error again), który bardzo chce umawiać się ze starszymi dziewczynami, a że ma lat dziesięć, wykorzystuje futerko do halloweenowego kostiumu wilkołaka, aby zmajstrować sobie na randkę owłosienie piętnastolatka. Fantastyczna sprawa.



No i w końcu Mario Wallace, k/m grany przez Dot Jones, trenerkę Beiste z Glee, co jest o tyle zabawne, że gdy po raz pierwszy trenerka Beiste się pojawiła, pomyślałam, że ani chybi, a będzie wątek m/ki. W każdym razie bardzo sympatyczna postać, i chyba sygnalizuje znacznie więcej problemów dotykających transfacetów niż notka w wikipedii, chociaż nie wiem, co Błażej Warkocki powiedziałby na kwestię, że Wallace'owi nie jest potrzebny fiut, aby być facetem. Powinnam teraz napisać jeszcze o dziewczynie Wallace'a, ale nie chcę zabierać nikomu całej przyjemności płynącej z maleńkich twistów rozsianych po całym odcinku.


W każdym razie osią fabuły jest szalejący fiutocentryzm, definiowanie męskości, utwierdzanie wizerunku, siły itp., itd., pokazywanie siusiaków ze strony Mężczyzn i opieka Kobiet nad tym, by siusiaki były dostatecznie zaprezentowane. Czyli temat aktualny i chwytliwy, tym bardziej że forma sprawdzona, drama i groteska w bardzo ładnych proporcjach... Po obejrzeniu trwającego godzinę coś odcinka zrobiło mi się w głowie duże szkoda - nie tylko polityczne.
SZKODA.

15 kwietnia 2011

Zgadnij

kto to

(wracam za moment, dwie notki rozgrzebane, a święta za pasem)
(pamiętać o Matce Joannie z palmową Wyborczą! tu Chutnik o filmie Kawalerowicza - groteskowe, choć poniekąd smakowite)

6 kwietnia 2011

Nienormatywność uczuć wśród osób identyfikowanych jako sztuczna inteligencja



czyli reklamuję książkę kolegi, bo jest książką kolegi, w dodatku wydaną przez znajomych wydawców, ale reklamuję szczerze, bo to kawał fajnej literatury młodzieżowej, której ostatnio bardzo potrzebuję. Klemens do niczego nie zobowiązuje, bawi, cieszy kreskówkową estetyką (mam w głowie kadry a la Laboratorium Dextera, takie kanciaste i z grubaśnymi konturami, bo kiedy to czytałam, ilustracji jeszcze nie było), wyżywaniem się na szkole (bardzo lubię, jak Rogoża pisze o szkole, i do dzisiaj uważam, że Jajko jest więcej niż fajne, za samo bez miętusów - nie dałoby rady) i paroma strasznie fajnymi koncepcjami, o których napiszę, daj boże, gdzie indziej. Podobnie jak o wątku sygnalizowanym w tytule, też bardzo fajnym. Strzeż się panie Sapkowski i pan, panie Piekara, też.

5 kwietnia 2011

Gry pozorów

Czyli trzy główne powody, dla których będę oglądała Borgiów:

czyli najlepsza czołówka od czasu True Blood, którą od soboty oglądam praktycznie non stop, pozwalając, by krew, krzyże i jagniątko zupełnie wsiąkły mi w mózg.

który ostatnio porwał mnie Śniadaniem na Plutonie, czyli pięć lat temu, ale wciąż jest facetem od baśniowo lepkiego Towarzystwa wilków, jednej z moich ulubionych historii miłosnych w Grze pozorów, kampu Wywiadu z wampirem, niegrzecznego Chłopca rzeźnika (mały Eamonn Owens nie zrobił kariery i to jest duża strata dla Kina) i eleganckiej perwersji w Końcu romansu (sami rozumiecie, że Ralph Fiennes posuwający na sofie Julianne Moore to jest perwersja).

o której nie mogę przestań myśleć, odkąd obejrzałam Nothing personal Urszuli Antoniak, znakomity snuj o samotności, o kurwa, chcę być sam, i nawiązywaniu kontaktu z drugim człowiekiem zupełnie na opak, bo przez milczenie i stanowcze nie. Verbeek gra tam ze Stephenem Reą, i to było dla mnie prawdziwe uderzenie: rola, która z jednej strony jest wygrywana niuansami, niedopowiedzeniami, jak to w kinie bardzo psychologicznym, ale z drugiej strony bardzo cielesna, przez co nie mam na myśli tylko nagości, chociaż to też, ale w ogóle posługiwanie się ciałem, od ubioru po gesty, rzadko kiedy masz wrażenie, że aktor tak bardzo się przed tobą obnaża, nawet jeśli ma akurat na sobie cztery warstwy brudnych ciuchów.

I jeszcze



Itp., itd., plus, jeśli już wracamy do serialu, Jeremy Irons dla koneserów i Francois Arnaud, chłopak Xaviera Dolana, któremu zawdzięczam tyle kliknięć, że aż nie mogę o tym nie wspomnieć, z Zabiłem moją matkę (scenę seksu wśród farb już kiedyś linkowałam). Pilot jak pilot, ładny, jasna sprawa, ale brak jeszcze wyrazistości, która np. w serialach HBO wyłaziła od razu, bo w takim Deadwood czy Carnivale mieliśmy bardzo charakterystyczną, naturalistyczną konwencję, wręcz altmanowskie podejście do bohaterów, kamerę-obserwatora, a nie przewodnika, tu Showtime zdecydowanie zostaje w tyle, bo potrzebuje czasu, by naszkicować postaci i podstawowe konflikty. Ale jestem dobrej myśli.

1 kwietnia 2011

Łososie

Za cenę jeden przecinek sześćdziesiąt zło skserowałam wczoraj w biblio wiersz pewnego pana


John Updike

PIZDY

tłumaczył Wacław Sadkowski


Wenus z Milo nie miała pizdy, nawet włoska,

który by pozostawił cień na marmurze, ale Wenus Boticellego,

mimo iż nie możemy tego zobaczyć przez muszlę, którą się osłania,

miała ją bez wątpienia – skryte pod bursztynowym futerkiem

cudowne usta, które moglibyśmy całować

i przez które moglibyśmy wnijść w arkadyjski plan malowidła.

Musimy włączyć pizdy do naszego kanonu piękna.

September Moin dokładnie zaciskająca uda, i lalki,

które w dzieciństwie rozbieraliśmy dla zabawy,

nie miały tam zbyt wiele, nawet napisu

MADE IN USA,

ale piękności, które teraz uczymy się wielbić, wszystkie

mają rozwarte nogi, rozłożone na zmiętej motelowej pościeli

a płatki śniegu, które się spomiędzy nich wychylają,

są rozmaite, nie ma dwóch podobnych:

lwia paszcza, popod portalem

i trójkąt włosów, wargi wilgotne jak plasterki łososia,

wrażliwsze od skóry, czarna miotełka,

na której czarownica mogłaby żeglować wśród gwiazd,

odbyt wytrzeszczony jak przez monokl, mały jak grosik.


„kocham kulturę francuską i mogę rozświetlić ci umysł”

„partner z ultra-wyrafinowanej pary, który preferuje”

„pozy miłosne chłopców i dziewcząt, królewskie przyjęcia”

„uczuciowa młoda pani domu chętnie pozna”

„atrakcyjna wykształcona dowcipna gusty egzotyczne”

chwała Glorio felatio Felicjo twoja pizda Prudencjo

jest odwróconym platonizmem i naprawdę uchyla rąbka niewinności

coraz szerzej: zagryzam wargi i daję wiarę.


„Któż wkłada mi tę myszkę między nogi jeśli nie Pan?

Któż puka aby mu otworzono? Prążkowane świnie.

Moja pizda to ja, pieni się i kocha

ponieważ jej pustka nie nadaje się do niczego innego.

Wchodzi w nią prężny kutas, przeciwnik ze zdrewniałą głową

zabójca wlekący za sobą w pomarszczonym worku

jak na pośmiewisko, dwa popychadła rozmnażania;

zamrożona we krwi, słona sperma strzepnięta,

aby się zmieszać z moją szminką.

Skubnij moje sutki, ty rybko. Mój tusz do rzęs poczernił ci żołądź

a moja pizda jak zestarzały rekin kłapie szczękami za łupem.

wewnątrz mojego więzienia będziesz walił główką w czerwoną mokrą ściankę

i błagał o zmiłowanie, a moja krew będzie ci odrzucała odmowę.

Oto jest moja istota, mój klejnot, prostszy niż brylant,

wykonany lepiej niż asyryjskie złoto, i niż edycja bibliofilska

szlachetniejszy niż teorem Eulera, droższy niż dołeczek

na buzi Shirley Temple odlanej ze Steubenowskiego szkła –

świeży kwiat, zagadka bardziej powikłana

niż korytarz wiodący w głąb piramidy, pachnący balsamem.

Uwielbiam!”


Kobieta kiedyś w łóżku

chcąc ucałować moją duszę, skłoniła się w dół

a jednocześnie uniosła dupę do mojej twarzy drżąc cała

i pojąłem, że ofiarowano mi coś niezwykłego; oczywiście

jej bliskość budziła ekstazę i w tej ekstazie

jej oddalona twarz wciąż rosła i mogłem pić

z jej najgłębszego jestestwa, któremu brakowało tylko kutasa,

aby się wypełnił firmament.

„Uwielbiam

ten otwór, który krwawi wraz z księżycem, abyś się mógł urodzić!”

Napięta jak do krzyku, jak noga w strzemieniu,

biedna szpara wyłania z siebie czaszkę.

Radosny tunel życia, przedsmak zmartwychwstania,

zgrabna zapowiedź tarła

skoczny rytm zbierającej nektar pijanej pszczoły.

„Możesz poznać tych pływających chłopców” „będziesz

w bezpośrednim kontakcie z tymi wolnymi od uprzedzeń ludźmi”

„jeśli jesteś entuzjastą zdjęć Polaroidowych”

„możesz być pewien swego potwierdzonego członkostwa”

„odkryjesz najdogłębniejsze, najintymniejsze”

„ty” i łechtaczka

jak urażona mała dziewczynka odwracająca się do ściany.

Zgoda, ale jak mieliśmy wiedzieć, że wszyscy twoi tłuści kochankowie

byli w równym stopniu ofiarami vaginy co ów satyr sprzedający

komputer swej matki, aby opłacić trzy kurwy

i mieć na trzy sposoby na raz – na ziemi, na morzu i w powietrzu?

„Wszystko to było dla mnie świętą mieszaniną sików”.

A teraz nam opowiedz, opowiedz, opowiedz o magicznym dzwonku

uplecionym z nabrzmiałych nerwów pod futerkiem

i wszystkich bladych księżycach od stóp do głów zdziesięciokrotnionych

nie całkiem jest to kretowisko wzgórków

Morzem Sargassa ani też Równiną Bez Kresu

Któż mógłby wiedzieć, że cała jesteś jadalna?

Tak jadalna że pożeramy nawet twoje poglądy polityczne,

kiedy błyszczą w świetle lampy jak cytryna pod nożem.

Powiedz nam Och powiedz dlaczego tak jest dlaczego

dlaczego włoski na twoim karku mówią pizda

i wibrowanie twego śmiechu mówi pizda

i twoje palce ugniatające czubek papierosa

i czerwień twoich ust i twoje psoty

i twoja słabość do śpiących psów i sposób

w jaki trzymasz hamburgera w ręce i sposób

w jaki pochylasz się nad płaczącym dzieckiem tak że wargi sromowe

zabarwiają twoje obciśnięte majtki i krzyczą pizda PIZDA

tam jest PIZDA dużo PIZDY dobra PIZDA


„A co powiecie

o owej sekundzie przy obieraniu banana kiedy

(chmurna łza w jego jedynym oku

sztywny anioł nabrzmiały posoką)

nasienie wyskakuje w dobrej wierze

(nie rzuca cieni na marmur

takich jak te na moich bezradnych rękach)

i twoja (nienazywalna)

czyni udomowionym kosmicznego przybysza swym uchwytem?”


To prawda, coś istotnego wynika z procesu

w którym kobiecość uznano nie za potwornego wysłannika

otchłannej ciemności natury ale osobowość

posiadającą należne jej prawa i rozum.

Wyjąłem ci tampon zębami i stwierdziłem,

że nie jest znów aż tak pokrwawiony, kochanie.

Kochałem śmierć między twymi palcami.

Przypatrywałem się swojej cerze w świetle motelowej lampy,

aż twoja pizda stała się moją, a ja przemieniłem się w dziewczynę.

Utraciłem moją twardość zupełnie; tylko świadomość pozostała wzniesiona.

Twoje usta zaczęły gmerać w mojej pachwinie.

Nie pozwoliłaś mi się uchylić. Spuściłem się

i łkając powtórzyłem to zwycięsko. Powiedziałaś

z uśmiechem zdziwienia to było ciepłe,

ciepłe kiedy uderzało w dno gardła,

i nie słone, a słodkie.

Chcieliśmy ci napełnić pizdę, ale nie byliśmy w stanie.

Szloch zastąpił mi orgazm. Czuła bestio,

połykałaś moje łzy. Byliśmy zaręczeni.

Czułem lęk. Uwielbiam twoją pizdę. Ale dlaczego

jest tylko jedna? Czy to wystarczy? Ty pizdo


„Jestem gotowa... i gotowe są pozować DLA CIEBIE setki innych dziewczyn!”

Corinno, nawet w sprawie twego gówna można coś coś powiedzieć

„awangarda nowej ery wolności” (Coronet)

„świt zjawiska kulturowego” (PLAYBOY)

„Dr Gilbert Bartell, znany antropolog kulturalny”

„strona za stroną najcenniejszej wiedzy seksuologicznej

która będzie nieocenionym wkładem w twoje poszukiwania

świadomości seksualnej” „Tylko poprzez dogłębne zrozumienie

człowiek może uzyskać nadzieję”. „Dyskrecja jest naszym drugim imieniem”,

Dafne , twój los wilgotnieje. Wstań. Pochyl się i uśmiechnij.


który w liceum, jako dojrzewające dziewczę o stanie psychicznym


uznałam za seksistowski.

Staliśmy więc dzisiaj pod windą w naszym małym Archiwum X z krzyżem, kolega M.S., koleżanka N. i ja, i debatowaliśmy. Seksizm? Plasterki łososia, włoski na karku i ofiary vaginy, pisanej w polskim tłumaczeniu, jak warto zauważyć, przez literkę "V". Kiedyś emancypacja pizdy zdawała mi się między wersami służyć Mężczyźnie (przez dużą literkę "M").

I sprawa skończyła się tak, że N. sobie te pizdy za znacznie mniej niż zło sześćdziesiąt skserowała, bardzo mnie tym radując, bo raz, że zdjęła ze mnie część feministycznych wyrzutów sumienia, dwa, że jestem dobrą koleżanką i odznaczam się niezwykłymi pokładami empatii, a tak się składa, że jej poprzednie pizdy, w liczbie kilku czy kilkunastu, przypięte do torby, na wskutek kaprysów pogodowych, czyli mrozów i deszczów, niestety zardzewiały - a kserówki, jak wiemy, dzięki bogu nie rdzewieją. Jedynie gną i marszczą, i wilgotnieją, jak dodał kolega M.S., dodając, że chyba kupi sobie łososia.